<< >> wszystkie blogi

Kolorowa notka o czarnych ludziach.

2011-03-11 18:53:00 · 2 komentarze

 Obejrzałam sobie wczoraj Rozmowy w Toku, bo lubię odcinki z tak zwanymi "kolorowymi ludźmi" (zabawnie jest ich w sumie nazywać kolorowymi, kiedy czernią swej odzieży zieją z taką mocą, że aby pośród ich mroku ich dojrzeć halogenową latarką trzebaby poświecić, albo okulary Predatora założyć na nos). Siedziałam sobie na babcinym krzesełku w babcinym mieszkanku i kawę aromatyczną popijając obserwowałam poszczególne dziewuszyny przewijające się na ekranie telewizora, wysłuchując z uwagą tego, co miały do powiedzenia na temat swojego domniemanego bycia satanistkami. Słuchałam, słuchałam, słuchałam i w pewnym momencie śmiechem parsknęłam głową kręcąc z politowaniem; jedna tylko niewiasta zdała się być wystarczająco dojrzała i rozgarnięta, by pojmować otaczający ją świat na swój sposób, ale ze zrozumieniem i tolerancją, reszta natomiast pomimo swojego wieku (18-21 lat) zdawała się pogrążona być w swojej totalnej niedojrzałości i zaciętości pięciolatek. 

"Nikt mnie nie rozumie.

"Chcą mnie zmienić na siłę."

"Nie mam w rodzinie wsparcia."

"Jestem sama i mama/tata/babcia mnie nie akceptują."

Ale najlepszy tekst, jaki usłyszałam podczas całego trwania tego przezabawnego odcinka brzmiał mniej więcej tak: "Moja matka chciałaby, żebym ubierała się na różowo i była wytapetowaną tipsiarą."

Ja. Pierdolę.

Jestem w stanie zrozumieć okres buntu szesnastolatki, która pstro ma jeszcze w głowie i każdą sugestię / radę / zakaz / nakaz rodziców odbiera jako bezpośredni atak na swoją niewykształconą jeszcze, ale już tak przecież zajebiście dorosłą osóbkę. Rozumiem to, serio, taki okres. Trzeba przeczekać i cierpliwie tłuc gówniarzerii do głowy słuszne wartości. Ale ludzie, kurwa, jeśli dwudziestolatka przychodzi do domu wystrojona w uber gockie łachy i zieje białymi soczewkami, zlizując sobie na sesjach foto krew z łap, matka jej mówi "chciałabym, żebyś wyglądała jak normalna dziewczyna", a ona w swojej bucie i niedojrzałości opowiada na pół polski, że rodzicielka chce z niej zrobić tipsiarę... FACEPALM W CHUJ. Dzisiejsze społeczne normy za "normalną" dziewczynę uważają niewiastę ubraną TAKTAK czy TAK (przykładowe foty z google). Powiedzmy. Fajne dupy w modnych ciuchach, wcale fajne i apetyczne. Różu, jak widać, tapety oraz tipsów brak. Czy potrafią tą subtelną różnicę, między współczesną społeczną "normalnością", a "krańcowym zpustakowieniem" dostrzec tylko albo osoby naprawde zajebiście zdystansowane do siebie, albo te postronne, których to bezpośrednio nie dotyczy? Na chuj takie popadanie w skrajność, że jeśli nie akceptują gockich koronek i pentagramów to zaraz chcą Cię wcisnąć w lateksową kieckę z najnowszej kolekcji "Barbie jako Różowa Domina?" Tak chcecie być uważani za dojrzałych, o innych mówiąc, że są "ograniczeni i zamknięci na inność", podczas gdy sami niemal na każdym kroku pokazujecie, że to w Waszych głowach tkwią granice nie do przekroczenia. Używajcie mózgu, jeśli nie chcecie sugerować innym jego braku - od dawna to powtarzam.


Coraz bardziej przestaję szanować to całe "kolorowe towarzystwo" - nie ze względu na wygląd, tylko ze względu na to, że co jeden, to głupszy.

Palenie zabija.

2011-01-19 01:44:25 · 1 komentarz
 Podobno. Ale mimo wszystko dzień w dzień sięgam po kolejne smukłe laseczki wypełnione rakowylęgarnią pod postacią tytoniu i odpalając je wsłuchuję się w cichy, jakby nieśmiały syk spalanych, suszonych liści. To swoisty rytuał zapłodnienia. Jeśli w moich płucach zaczyna kształtować się embrion Pani Rakowej to już wkrótce dym Pana Raka zawędruje w jej intymne zakątki i ich dzieci rozlezą mi się po wszystkich narządach wewnętrznych. Niestety nie potrafię określić, ile to potrwa, bo nie mam pojęcia, ile trwa ciąża u raków.
Szefostwo mojej Miejskiej Biblioteki bardzo mnie rozczarowało, kiedy okazało się,  że zatrudniają w niej kobiety niemające pojęcia o tym, co to są Trzy Księgi Henocha, Goecja czy Lemegeton. "Przykro mi, nie mogę pani pomóc, jestem koniem" chciałoby się zacytować, patrząc na wydłużone w totalnym niezrozumieniu twarze bibliotekarek wpatrzone we mnie mętnymi ślepkami, ziejącymi tępo zza grubych szkieł okrągłych okularów. Tłumaczenie, cóż to takiego jest i czego od nich chcę również niewiele pomogło, tak więc odeszłam zasmucona z postanowieniem spróbowania gdzie indziej... choć właściwie skoro w naszej Miejskiej Bibliotece te durne baby nie wiedziały, o co mi chodzi, to nie wiem, gdzie powinnam się udać. Chyba jak zwykle zostaje mi tylko internet. Damn. Ludzie się dziwią, że wartość książki spada i rośnie popyt na e-booki,  ale skoro w bibliotekach nie można nic dostać (a przynajmniej mi się to ostatnio często zdarza, bo albo nie ma, albo wypożyczone, albo w ogóle nie wiadomo, o co chodzi) to trzeba się salwować. JAKKOLWIEK. Pragnienie wiedzy jest zbyt wielkie, by machać na nie ręką myśląc "ach, nie mogę wypożyczyć, nie mogę kupić! Daruję sobie więc, czas ponapierdalać w CS'a." Przynajmniej tak mi się wydaje.
Po prostu obraziłam się na moją bibliotekę. Foch i chuj.

pinch of joy

2011-01-12 14:45:00 · Skomentuj
 Od 4 dni wchłaniam dziennie 400 kalorii, spalając przy tym jakieś sześć razy więcej. Głodówka, fajki, dużo kawy i faszerowanie się przeterminowanymi suplami, które w sumie całkiem nieźle działają. W międzyczasie troska o przyszłość zabarwiona kolejną rozwijającą się miłością. Tak mi się żyje.

 

Zamknij oczy, mała dziewczynko!

Jesteś teraz księżniczką,

ty rządzisz tym światem.

http://www.youtube.com/watch?v=mVptPd299Ow

coś, czyli vege powah

2011-01-07 19:16:32 · 1 komentarz
 Jakże modne ostatnio zrobiło się bycie vege i w ogóle prolife. Jakże to wszystko teraz jest trendi; być cynicznym indywidualistą z lustrzanką sony, mieć kolorowe włosy, kilka kolczyków i nie jeść mięsa. Apelować na każdym kroku o tym, że "zwierzątka cierpią, kiedy wy wpierdalacie mięso, kiedy kupujecie futra, to WY napędzacie tą machinę zła, WY, pieprzeni mięsożercy, a ja i mi podobni jesteśmy wspaniałymi zbawcami świata walczącymi o równość, braterstwo i wzajemny szacunek! Tak,VEGE POWAH!"

Ale zaraz. Coś tu nie gra. Jesteście vege i nosicie skórzane glany, chwaląc się ich zajebistością poprzez zdjęcia na fotoblogach? Jesteście vege i używacie kosmetyków testowanych na zwierzętach, które widać w tle waszych foci, poustawiane na półeczkach w łazience? Jesteście vege i palicie papierosy, w których filtrach coraz częściej używane są śladowe ilości świńskiej krwi? Hm.

Po co afiszować się swoim zajebistym, uber zdrowym stylem życia poprzez wklejanie na blogi / fotoblogi / stronki internetowe dziesięciu milionów smutnych filmów o tym, jak traktowane są zwierzęta hodowane dla futer czy pisklęta kurczaków? Po co apelować i prosić o podpisywanie kolejnych petycji w sprawie obrony praw zwierząt? Czy zdajecie sobie sprawę, kochani vege, że Chiny, Korea czy inne komunistyczne państwo będące swoistą potęgą gospodarczą ma głęboko w dupie krzyk kilku zasmuconych losem psiaczków wegetarian z Polski? Czy zdajecie sobie sprawę, że podpisując petycje dotyczące rzezi zwierząt w tak dalekich krajach w nawet najmniejszym stopniu nie przyczyniacie się do zmniejszenia ilości bestialskich morderstw na zwierzętach i wasze komentarze sprzeciwu i zbulwersowania absolutnie nic nie znaczą? Czy wiecie, że dużo bardziej przydalibyście się w schroniskach pracując jako wolontariusze, kupując jedzenie, wyprowadzając psiaki na spacer czy przygarniając jakieś bezdomne zwierzę do siebie, niż kiedy siedzicie wygodnie przed komputerami i piszecie smętne wypociny, zajadając przy tym najpewniej czipsy i zaraz otwierając w przeglądarce zabawne filmiki na joemonsterze? Czy poza pozą na pro vege, którą próbujecie wciskać innym (choć po kryjomu i tak wpieprzacie żelki pełne zwierzęcych chrząstek) jest w tym apelowaniu do społeczności cokolwiek szczerego? Musicie utwierdzać się w przekonaniu o swoim nastawieniu do tego modnego ostatnio vege i głosić tą prawdę wszem i wobec na fotoblogach czy blogach? Nie sądzicie, że to śmieszne? "Dzisiaj piłam kawę z mlekiem, sojowym, oczywiście, bo vege powah". "Kupiłam sobie nowy podkład, oczywiście z Ziaji, bo oni nie testują na zwierzętech, vege powah!" "Pięć lat temu kupiłem sobie glany, byłem w nich dwa razy, ale od tygodnia nie jem mięsa i muszę je sprzedać, kontakt na pw. No i oczywiście vege powah!". Trochę ogłady, dystansu! Osobiście naprawdę popieram kupowanie sztucznych futer zamiast prawdziwych, walkę z testowaniem kosmetyków na zwierzetach i nie mogę patrzeć na te wszystkie filmiki, na których fretki czy norki są obdzierane żywcem ze skóry i pod żadnym pozorem nie jestem na to obojętna, ale ludzie, przestańcie zachowywać się jak kaznodzieje XXI wieku! W skórzanych butach stoicie na wyimaginowanych ambonach nawrócenia, wygrażacie społeczeństwu pięścią prawej ręki, w lewej trzymając deodorant niszczący warstwę ozonową i ocieracie pot z czoła nakrytego czapą z miękkiego, króliczego futerka.  Banda hipokrytów. Szkoda, że akurat a'propos takiego tematu.

Najnowsze posty
Najpopularniejsze posty
Moje pliki
Statsy bloga
  • Postów: 4
  • Komentarzy: 6
  • Odsłon: 8089

Napędzana humorem dzięki Joe Monsterowi