Niemal wszyscy korzystamy ze smartfonów, przy czym większość z nas z tych z Androidem, ale czy wykorzystujemy je w pełni? Dziś przedstawiamy kilka mało znanych i popularnych, ale ciekawych aplikacji dostarczonych przez Google.
Jestem użytkownikiem Androida od jakiejś dekady, ale dopiero niedawno postanowiłem przyjrzeć się lepiej temu, co w temacie aplikacji oferuje nam sam Google i zdziwiłem się dość mocno. Okazuje się, że mamy tu do dyspozycji cały szereg apek, które nie są szczególnie popularne, a o wszystkich tych, które przedstawię poniżej, słyszałem pierwszy raz. Postanowiłem sprawdzić, ile tak naprawdę są warte i czy Google to straszny beton, czy jednak spoko firma.
Z góry uprzedzam, że nie wszystkim należy się pochwała, a w jednym przypadku robi się nawet bardzo dziwnie i zaznaczam, nie jest to tekst sponsorowany. A więc do dzieła!
Romans ze sportem i najpopularniejszymi aplikacjami z tym związanymi zacząłem nagłym zrywem kilka lat temu. Koniec tego romansu był już mniej zrywny - taki bardziej rozmyty, powiedziałbym. Planowanie, notowanie, włączanie i wyłączanie treningów sprawiało, że czułem się nieco niewolnikiem mojej aplikacji, kiedy tak naprawdę chciałem po prostu prowadzić nieco zdrowszy tryb życia. Google fit jest tą aplikacją, która idealnie sprawdza się w takim przypadku. Korzysta z czujników naszego telefonu do rejestrowania naszej aktywności i wcale nie musimy pamiętać o tym, żeby ją wcześniej włączyć. Ustawiamy na przykład, że codziennie chcielibyśmy być aktywni fizycznie, powiedzmy przez 45 minut i już. Aplikacja da o sobie znać dopiero kiedy zobaczy, że zrobiliśmy już swój trening, albo że brakuje nam jeszcze kilku minut. To fajny motywator, do tego bardzo prosty i wygodny w użyciu.
I zaznaczmy - jest to aplikacja dla osób, które po prostu nie chcą zasiedzieć się przy biurku, a nie dla doświadczonych sportowych świrów. Trafiła na tę listę, bo pomimo korzystania z aplikacji sportowych, nie zdawałem sobie sprawy, że można to zrobić aż tak prosto.
Link do pobrania aplikacji:
KLIK
To cała masa różnych funkcji, gierek i zabaw. Chciałoby się powiedzieć, że super wypełniacz czasu dla dzieci, ale muszę przyznać, że sam złapałem się na tym, że nieco przedłużyła mi się kilkuminutowa sesja w strzelaniu paczkami na statki czy przygotowywaniu świątecznych prezentów w fabryce Świętego Mikołaja. To bardzo prosta rozrywka, pełna poczucia humoru, która sprawia radość nie tylko najmłodszym. W dodatku dorosłych potrafi przenieść do czasów dziecięcej beztroski. To po prostu świetnie skrojona zabawa w zimowym klimacie, która może sprawić radość każdemu, kto jeszcze nie połknął wszystkich pigułek z całą tą powagą dorosłości.
Link do pobrania:
KLIK.
Ta aplikacja nie jest do niczego potrzebna i chyba to jest w niej najfajniejsze. Tworzymy w niej śmieszne ludzki w klimacie logotypu Androida. Możemy w ten sposób stworzyć swój cyfrowy awatar, który będzie naszą androidową, nieco karykaturalną, ale śmieszną i zabawną wersją. Może mieć posturę taką jak my, ubranie, fryzurę, a do tego trzymać w rękach typowy dla nas przedmiot, np. aparat, komputer czy ołówek - wszystko to, co dla nas charakterystyczne. Potem możemy kazać temu awatarowi zrobić fikołka, albo zobaczyć jak się złości. Dobra zabawa, szczególnie ze znajomymi i z rodziną. Kompletnie nieszkodliwe, całkiem zabawne, na maksa bezużyteczne - naprawdę warto się pobawić.
(To niby ja jestem, he, he)
Link do aplikacji:
KLIK
Ta aplikacja wzbudziła we mnie najwięcej wątpliwości. Używając jej uczymy sztuczną inteligencję, algorytmy i skrypty Google. Sprawdzamy, czy Google poprawnie rozpoznaje przedmioty na zdjęciach, czy dobrze tłumaczy teksty i czy nie popełnia innego rodzaju błędów. Brzmi jak normalna praca za biurkiem, z tą małą różnicą, że poza wirtualnymi odblokowywanymi poziomami i super gwiazdeczkami tak naprawdę nie dostajemy nic w zamian. Ciekawe jest jednak to, że to świetny i nawet przyjemny zabijacz czasu.
Jeśli więc ktoś chciałby być przydatny w społeczności Google i chciałby pomóc w tworzeniu coraz to lepszych usług, z których skorzystają miliony ludzi, to na pewno świetnie się w tym odnajdzie. Jest też szansa, że w przyszłości za nasz wkład w rozwój Google dostaniemy wynagrodzenie w formie dostępu do usług, zniżek na produkty czy powiększonej ilości miejsca na wirtualnym dysku Google Drive. Tak jak miało to miejsce w bliźniaczym produkcie od Google, czyli w aplikacji
Lokalni przewodnicy, w której uzupełniamy mapy Google.
Mimo wszystko niesmak pozostał...
Link do aplikacji:
KLIK Takiego ruchu moglibyśmy się nie spodziewać po producencie systemu operacyjnego na nasze telefony komórkowe. W aplikacji
Cyfrowa równowaga możemy sprawdzić, ile dokładnie czasu poświęcamy naszemu smartfonowi, jak często na niego zerkamy, ile czasu spędzamy na YouTube, a ile na innych pierdołach. Dowiemy się, ile tak naprawdę czasu gapimy się w ekran telefonu i jeśli stwierdzimy, że troszeczkę się zatraciliśmy w tym świecie, to możemy przywrócić swoją cyfrową równowagę, wyznaczając sobie na przykład, że nie poświęcimy dziennie więcej niż ileś tam minut na oglądanie śmiesznych kotów w internecie. Choć jest większa szansa, że samo zerknięcie w statystyki korzystania z telefonu da już nam wystarczająco do myślenia.
Link do apki:
KLIK
Nie dajmy się zwieść nazwie. Ta aplikacja służy do pilnowania, żeby nasze dzieci nie przesadzały z korzystaniem z telefonu i nie instalowały jakiegoś niebezpiecznego badziewia. Możemy ograniczyć im codzienny poświęcony na klikanie czas albo ustawić graniczną godzinę, po której nie będą mogły już pisać z łóżka z Wojtkiem z internetu, co to niby też ma 12 lat. O sukcesie i sile tej aplikacji świadczą jej niskie oceny i recenzje w sklepie Play. Oto jedna z tych typowych recenzji:
NAJGORSZA APKA EVER!! musze sie pytac rodzicow o wszyyyystko boshh nie da sie zyc powinna byc opcja nie dania zadnej gwiazdki
Link do apki, którą instalujemy u dziecka: KLIKLink do apki, którą instalujemy u siebie:
KLIK
Dobra, dobra. Chwila. Chcesz sobie skomentować lub ocenić komentujących?
Zaloguj się lub zarejestruj jako nieustraszony bojownik walczący z powagą