Szukaj Pokaż menu
Witaj nieznajomy(a) zaloguj się lub dołącz do nas
…NIECODZIENNIK SATYRYCZNO-PROWOKUJĄCY

Piekielne autentyki LXIX - dumny kontroler biletów

82 982  
313   55  
Dużo tu historii o TP.S.A więc dodam swoją. Kilka lat temu, pewnego pięknego dnia internet zaniemógł, a że był to okres logowania się na uczelnie, lekko się zdenerwowałam.

Dzwonię dzielnie na infolinię TP i po rekordowo szybkim czasie (bagatela 40 minut) zdołałam się połączyć z konsultantką. Notabene chyba przerwałam panience piłowanie paznokci, albo inną bardzo ważną czynność, gdyż miła nie była.

(J)a: Dzień dobry, chciałam zgłosić awarię internetu....
(K)onsultantka przerywając mi: Przecież w całej Warszawie dzisiaj nie będzie działać! To pani nie wie?!
J: Yyyy, skąd mam to wiedzieć?
K: No bo przecież na stronie internetowej TP.S.A jest informacja wywieszona!!! Można sobie sprawdzić!
J:....

O ja głupia, nie wpadłam na to, żeby przynieść sobie internet w wiadrze i sprawdzić na stronie, podczas gdy w całej stolicy jest awaria :D

by Bryanka

* * * * *


Absurdalna historyjka.
Wczesnymi godzinami wieczornymi wracałem z pracy. Niebywale zmachany. Autobus odprowadzający mnie pod sam dom uciekł, jechałem więc do centrum. Po wyjściu z MPKowego przybytku ujrzałem Tesco razem z billboardem
'"6-pak Carlsberga 11,99". Lato, gorąco, wiadomo. Kąciki pola widzenia poróżowiały, nagły przypływ energii. W podskokach śmignąłem do sklepu.
Mam 18 lat, jednak dowód utknął w procesie wyrabiania. Miałem natomiast ze sobą paszport.

Po zebraniu łupów udaję się do kasy. Chwilę stojąc w kolejce zorientowałem się, że [P]ani sprzedawczyni wygląda na miłą osobę, taką babciną. A tu ci... Moja kolej:

P: Dzień dobry! Dowodzik mogę prosić?
Ja: Dzień dobry, niestety nie mam, ale mam paszport.
P: Aha... to niestety nie ma picia (?!)
Ja: Ale by sprzedać alkohol potrzebny jest dokument tożsamości, jakim też jest paszport, nie tylko dowód osobisty (miałem szczerą nadzieję, że jest taki przepis, poza tym to ma sens).
P: Dzieciaku, co ty myślisz, że ja takich zabawek nie widziałam?
Ja: No dobra, ma mnie pani, sfałszowałem paszport, by kupić kratę piwa.
P: Aaa spierd****.

I tu się zaczyna historia. Pani z kasy, razem ze swoim ostatnim słowem zrobiła zamaszysty ruch ręką, jakby chciała zmieść wierzchem dłoni wszystko z taśmy. Moje piwa przewróciły się z impetem i uderzyły w, sam nie pamiętam, prawdopodobnie tą beleczkę do odgradzania klientów. W każdym razie metalową rzecz.
Szczyt niefortunności, dwóm z 3 piw u 'podstawy' sześciopaku uwaliły się zawleczki, a że były ciepłe i wstrząśnięte, po rzeczach na taśmie oraz w pewnym stopniu ubraniach osób za mną, rozprysnęła się piana. Scena jak ze Śmiechu Warte.

No i finał historii:
Cisza, wszyscy maksymalna konsternacja, babeczka przerażony wzrok. Spojrzała na mnie i:
P: 11,99 zł.

by thedox

* * * * *


Katowice, Silesia City Center. Zadowolony jakiś czas temu wybieram się na zakupy. Łażę, szukam, właściwie sam nie wiem czego, po czym w oczy rzuca mi się jakaś reklama, a na niej dobrze ubrany chłopak w kardiganie. No a że mnie matka natura obdarzyła dość... Androgenicznym typem urody i bujną, zwykle rozczochraną grzywką, to tego typu ciuchy po prostu mi pasują. Ale do rzeczy:

Przechadzam się jedną z alejek centrum handlowego i poluję na sklep, w którym podobny mógłbym kupić. Jeden, drugi, trzeci - nigdzie nie ma. W końcu trafiam do Top Secret. Podbijam do uroczej pani ekspedientki, która trzepocząc rzęsami pyta mnie w czym może pomóc. Tak więc odpowiadam jej, że szukam kardigana, najlepiej w kolorze szarym. Pani myśli chwilę, odwraca się do swojej koleżanki, która w tej chwili rozkłada jakieś ubrania na wieszakach, i krzyczy do niej, z niespotykaną siłą w głosie, jak na tak malutką i wątłą kobietę:
- KASIAAAAAA! MAMY NA STANIE JESZCZE TE SWETERKI DLA PEDAŁÓW?!
Nie mieli.

by myreflection

* * * * *


O godzinie 9 byłem umówiony u Młodego [M] w domu, żeby pstryknąć kilka fotek z przygotowań, a potem razem z nim pojechać do Młodej. Drzwi otworzyła mi matka Młodego [m_M] i zaraz od drzwi władczym tonem do mnie:

[m_M]: No, nareszcie pan jest!
[Ja]: Umówieni jesteśmy na 9, a jest za dziesięć, więc jestem przed czasem.
[m_M]: Kultura wymaga żeby być minimum 30 minut wcześniej!

Widać nie jestem kulturalny, bo pierwszy raz taką zasadę usłyszałem, ale człowiek uczy się całe życie. Jeszcze dobrze nie wszedłem do środka, a mamusia do mnie z kolejnym tekstem.

[m_M]: Buty mojemu synusiowi wypastuj, bo on był wczoraj na manikiurze i sobie paznokcie pastą pobrudzi!
[Ja]: W umowie mam tylko robienie zdjęć...
[m_M]: Nie pyskuj gówniarzu! Do oczepin jesteś naszym niewolnikiem i robisz co ci każę. To ja ci płacę!
[Ja]: Myślę, że jednak ograniczę się tylko do robienia zdjęć. Ewentualnie na pozostałe czynności możemy podpisać osobną umowę.
Kobieta aż zrobiła się purpurowa, ale od dalszej konwersacji wybawił mnie telefon. Wyciągnąłem więc aparat, pogadałem spokojnie z Młodym, bardzo zresztą sympatycznym i pstryknąłem kilka fotek. Nagle słyszę tuż za plecami kolejny rozkaz:
[m_M]: Idź mi do sklepu kup podpaski, bo cioty dostałam.

Ja oczywiście karpik. Zacząłem się zastanawiać czy to nie jakaś ukryta kamera. Babka wykorzystała moje milczenie i kontynuuje:
[m_M]: A w aptece kup te tabletki, żeby kaca nie mieć. Mam zamiar się ostro dziś naje*ać.
[Ja]: Przypomnę pani, że ja tu jestem od robienia zdjęć. Jeśli ma pani jakieś prywatne życzenia, to proponuję poprosić sąsiadkę.
[m_M]: Milcz! To ja ci płacę i masz mnie słuchać, a jak nie to wypier***.
[Ja]: Wybieram drugą opcję. Zaliczkę odeślę na konto. Dziękuję i pozdrawiam.

Schowałem sprzęt, matka wydzierała się nade mną tak, że pół miasta ją słyszało, ale miałem to gdzieś. Nie zdążyłem zejść na parter, a mamusia mnie dogoniła i zaczęła prosić, żebym jednak został, bo jej syn się na nią obraził (!!!). I tak nie miałem zamiaru nie wykonać zlecenia, tylko pojechać do Młodej, ale odegrałem oscarową rolę, przyjąłem przeprosiny i dałem się ubłagać do powrotu na górę.
Nie wiem co syn jej powiedział jak wyszedłem, ale do końca dnia była jak do rany przyłóż. A poza kasą zapisaną w umowie, przesłała mi jeszcze premię ;)

To jednak chyba prawda, że są kobiety, którymi jeśli nie wstrząśniesz, to będziesz miał całe życie przekichane...

by fotopstryk

* * * * *


Pracuję w banku. Jest to praca, która wręcz obfituje w spotkania z piekielnymi, czasami jednak klienci wydają się być nie tyle z piekła rodem, co z innej planety. Dziś opowiem najbardziej absurdalną historię związaną z ich obsługą.

Pewnego pięknego dnia do placówki przybywa pani, zainteresowana naszą ofertą kredytową. Pani siada przy moim stanowisku, wyciąga dziesięć ulotek i zamiast dzień dobry słyszę litanie "chce to, to, to i to". Uśmiecham się uprzejmie, choć już mi coś nie pasuje i mówię:
- Dobrze. Na początek wprowadzimy wniosek na jeden kredyt, by sprawdzić Pani zdolność kredytową. Poproszę dowód.

Pani podaje plastikowy prostokącik, który okazuje się nie dowodem, a spersonalizowaną kartą miejską. No cóż, inni klienci nie raz, nie dwa zamiast dowodu przypadkiem podawali mi np. karty płatnicze. Oddaje Pani prostokącik i powtarzam:

- Poproszę dowód.
- Nie mam, to jest mój dokument ze zdjęciem - pani podsuwa mi prostokącik ponownie.
- Proszę Pani, nie mogę niczego zrobić na podstawie karty miejskiej, musi pani ponownie przyjść z dowodem.
- To jest dokument ze zdjęciem. Musi pani to przyjąć, po gotówkę przyjdę z nowym dowodem.

Patrzę na Panią z rosnącym niedowierzaniem.

- Proszę pani, to nie jest dokument, który mogę przyjąć, nawet przy wprowadzaniu wniosku kredytowego. Zdjęcie to nie wszystko, nie ma tu podstawowych danych jak pani adres zameldowania czy numer pesel.
- Pani wpisze ten numer - pani wskazuje mi numer karty miejskiej, nijak nie odpowiadający formatem numerowi pesel.

Jeszcze przez chwilę próbowałam Pani wytłumaczyć dlaczego jednak nie dostanie kredytu na kartę miejską, w końcu jednak postanowiłam postawić sprawę krótko: "nie wprowadzę żadnego kredytu bez dowodu osobistego, koniec, kropka". Pani w końcu pojęła, bo z oburzeniem poderwała się, zebrała swoje ulotki i zapowiedziała, że przyjdzie z dowodem, ale "już nie do ciebie", napiszę skargę i w ogóle pomniejsze bóstwa wiedzą, co jeszcze. Zanim pani odeszła od stanowiska zapytałam jeszcze (ach, ta ciekawość) co się stało z jej dowodem, a odpowiedź niemal zwaliła mnie z krzesła:
- Nie podobało mi się zdjęcie i je wyrwałam.
Mina kolejnego klienta, który słyszał całą naszą utarczkę, była bardzo wymowna.

by Bezbelkowa

* * * * *


Piekielni rodzice :)

Wyszłam dziś do pobliskiego sklepu. Po drodze mijam taki pseudoskwerek: parking od ulicy, trawa, trochę drzew, między nimi chodniczek i dalej już mój blok. Na skwerku pan grabi liście i pakuje je do wielkich worów na śmieci - norma.

Wracając trafiłam idealnie w moment: grupka chłopaczków, na oko 10-12 lat, radośnie biega po tymże skwerku i... wywala z worków liście, które zagrabił wspomniany pan. Rzucają się nimi, bawią, generalnie - sielanka. Jednak, co zrozumiałe, grabiącemu niezbyt to przypadło do gustu (nie znoszę grabić ogródka, wolę nawet prasować - więc tym bardziej rozumiem jego złość) - podbiegł do dzieciaków, gdy tylko je zauważył i zaczął krzyczeć: co oni wyprawiają, on tu pracuje, marnują jego czas i wysiłek, mają mu teraz pomóc to powkładać do worków, itp. Dzieciaki zlały go dokumentnie, dalej kopią liście.

W tym momencie, niemalże z powietrza, pojawia się tatuś - nie wiem, czy wszystkich, czy tylko jednego z radosnych chłopaczków. Naskoczył na grabiącego (Pana Grabarza? :P), że jak on tak może krzyczeć na te dzieci! To on jest tu rodzicem, a nie Pan Grabarz, i on chce, żeby jego dzieci mogły się spokojnie jesienią bawić, jak on za młodu, wśród liści! Nikomu te dzieci nie szkodzą i wara od nich, urwa!

Grabiącego aż zatkało, po czym zapytał:
- A mieszkasz pan w tym bloku? Po uzyskaniu odpowiedzi, że rodzic z dziećmi jest z domku po drugiej stronie ulicy, dokończył:
- Więc wyp...dalaj pan na swoim podwórku burdel robić, a jak nie, to ja panu te wszystkie liście wpieprzę przez płot, bez worków, żeby się mogły gnoje bawić.

Tatuś zmył się błyskawicznie, ciągnąć nieletnią czeredkę za sobą.

by Tiszka

* * * * *


Jestem kontrolerem biletów.
Historię tą opowiedział mi kolega i dotyczy ona jednego wyjątkowo chciwego i pazernego kontrolera.

Chciwy kontroler zauważył, że jednemu z wsiadających do autobusu pasażerów wypadł z kieszeni skasowany wcześniej bilet dobowy. Zamiast podnieść go i podać pasażerowi, postanowił kopnąć bilet pod autobus, tak aby pasażer nie zauważył swojej zguby. Pasażer nieświadomy tego co się mu przytrafiło, usiadł na miejscu siedzącym i wyjął książkę.

Chwilę później rozpoczęła się kontrola. Chciwy kontroler od razu wziął na cel upatrzonego wcześniej pasażera i w pierwszej kolejności to jego poprosił o bilet. Pasażer kilka razy przejrzał kieszenie, lecz biletu nie odnalazł. Zrezygnowany zapłacił karę na miejscu.

Najgorsze w całej sytuacji jest to, że tym chciwym kontrolerem był wspomniany na początku kolega, który był dumny z tego w jaki sposób "oprawił" pasażera.

by OkrutnyKanar

* * * * *


No i zataszczyła mi Straż Miejska chłopa na komisariat...

Mieszkamy za granicą, ale Chłopię moje Kraków wizytowało. Zaliczyło kulturalne spotkanie towarzyskie, piwo wypiło, a wracając stwierdziło, że wypadałoby jeszcze Radlera (piwo pół na pół z lemoniadą, voltaż 2%) zakupić. Kupił więc butelkę, nie schował do plecaka i niesie ZAMKNIĘTĄ.

Panowie strażnicy stwierdzili, że tak być nie może, toż to zbrodnia wielka! Podchodzą, próbują wystawić mandat. Na takie dictum Chłopię pokazuje, co niesie, że zamknięte, że w świetle Ustawy o wychowaniu w trzeźwości i przeciwdziałaniu alkoholizmowi, ma prawo taką butelkę nieść, bo godzina późna (ok. 22), a i młodocianych w okolicy nie stwierdza się, poza tym, napoje alkoholowe chyba od woltażu 2,4% się zaczynają. Panowie Strażnicy stwierdzili, że nie, nie, nie, mandat piszemy, albo pora na komisariat!

No, to poszli sobie na spacerek we troje, Chłop w asyście na pobliski posterunek. A tam pan policjant sprawę zbadał, butelkę obejrzał, Strażników moralności zluzował, a do chłopa rzekł: "Idź pan w cholerę, to poj*by są...".

Eh, takie tam obrazki rodem z Grodu Kraka...

by Litterka

<<< W poprzednim odcinku

1

Oglądany: 82982x | Komentarzy: 55 | Okejek: 313 osób

Dobra, dobra. Chwila. Chcesz sobie skomentować lub ocenić komentujących?

Zaloguj się lub zarejestruj jako nieustraszony bojownik walczący z powagą
Najpotworniejsze ostatnio
Najnowsze artykuły

27.04

26.04

Starsze historie

Sprawdź swoją wiedzę!
Jak to drzewiej bywało