Szukaj Pokaż menu
Witaj nieznajomy(a) zaloguj się lub dołącz do nas
…NIECODZIENNIK SATYRYCZNO-PROWOKUJĄCY

Rytuały życia codziennego sławnych ludzi

99 606  
372   22  
Chyba większość z nas ma jakieś codzienne rytuały - niektóre zwyczajne, inne całkowicie na odwrót. Dzisiaj skupimy się właśnie na tych drugich w kontekście sławnych ludzi - pisarzy, kompozytorów, filozofów czy malarzy. Okazuje się, że tacy ludzie w poszukiwaniu inspiracji potrafią polecieć po bandzie.

Jeden z najważniejszych architektów XX w., Frank Lloyd Wright, pracę nad projektami rozpoczynał bardzo wcześnie i szybko ją też kończył. Wstawał o 4 rano i pracował do 7, po czym ucinał sobie dodatkową drzemkę. Przez resztę dnia zajmował się czymś innym.




Franz Kafka zasiadał do pisania dopiero po dziesiątej w nocy i pracował do 3. nad ranem. Thomas Wolfe również był nocnym markiem. Zaczynał dopiero około północy, wspomagając się dużą ilością kawy i herbaty.




Bez kawy nie mógł pracować również Balzak. Miał zwyczaj przeplatania okresów ekstremalnie intensywnej pracy z okresami całkowitego relaksu. Kiedy zabierał się do tego pierwszego, o 18:00 jadł i szedł spać, po czym wstawał o 1 w nocy i pisał przez ok. 7 godzin. Później robił przerwę na drzemkę i o 9:30 zaczynał ponownie pisać, wlewając w siebie filiżanki czarnej kawy, jedna po drugiej - łącznie wypijając ich ok. 50 dziennie. Pracę kończył o 16.




Niektórzy artyści z picia kawy uczynili niemal rytuał, np. Beethoven, który starannie dobierał ilość ziarenek - miało ich być dokładnie 60.




To jednak nic w porównaniu z duńskim filozofem Sørenem Kierkegaardem, który najpierw sypał do filiżanki cukier tak długo, aż zaczął z niej wystawać, a następnie powoli zalewał utworzoną w ten sposób białą piramidkę czarną kawą. Kiedy cukrowa zawiesina była gotowa, wypijał ją całą naraz.




Są tacy, dla których kawa to za mało. Dobrym przykładem może być poeta i pisarz angielski W.H. Auden. Każdego ranka, kiedy zwykli ludzie połykali codzienną porcję witaminek, Auden raczył się benzedryną (zsyntetyzowaną amfetaminą), a wieczorem pomagał sobie w zaśnięciu różnymi psychotropami.




Po podobne środki sięgał jeden z najwybitniejszych matematyków ubiegłego wieku, Paul Erdős. Pracoholik, który oddawał się swojej pasji przez 19 godzin dziennie. Jego kolega, który bał się o zdrowie matematyka, założył się z nim kiedyś, że nie wytrzyma miesiąca bez narkotyków. Erdős przyjął wyzwanie i wygrał, aczkolwiek całymi dniami siedział nad pustą kartką i niczego przez ten okres nie stworzył.




Czas wspomnieć też o alkoholu. Wspomagało się nim wielu, np. irlandzki malarz Francis Bacon, który potrafił na noc upić się na umór, by wstać zaraz o świcie i do południa tworzyć swoje dzieła na kacu.




Nieco inaczej wyglądało to u Hemingwaya. Ten również lubił konserwować się mocnymi trunkami, ale - jak twierdził później jego syn - żaden kac się go nie imał. Rankiem był jak nowo narodzony.




Nie tylko używki mogą stać się nałogiem. Wielu artystów miało problem z natchnieniem, jeśli nie pospacerowali sobie w ciągu dnia. Dotyczy to szczególnie kompozytorów. Czajkowski, Beethoven, Gustav Mahler, Benjamin Britten, Morton Feldman - wszyscy oni lubili spacerować całymi godzinami z notesikiem i ołówkiem w kieszeni. Co jakiś czas zatrzymywali się i zapisywali pomysły.




Inny kompozytor, Igor Strawinski, musiał przed rozpoczęciem pracy zamykać szczelnie wszystkie okna. Nie mógł pracować, jeśli w pobliżu była choć jedna osoba, która słuchała jak gra.




Ciekawy zwyczaj związany ze spaniem miał amerykański konstruktor Buckminster Fuller. Uważał, że klasyczny model zasypiania nie przystoi do jego czasów i wymyślił swój własny: na każde 6 godzin pracy przypadało 30 minut snu. Jeśli czuł zmęczenie przed upływem tych 6 godzin, drzemkę rozpoczynał wcześniej. Potrafił zasnąć błyskawicznie, co czasami wprawiało w konsternację przypadkowych obserwatorów. O dziwo taka metoda działała i Fuller całkowicie się do niej przystosował, ale nie trwało to wiecznie. Jego żona zaczęła narzekać na taki stan rzeczy, co zmusiło go do powrotu do starych nawyków.





Pewnego wieczoru Thomas Wolfe zmagał się z całkowitym brakiem weny, postanowił więc odłożyć pracę na następny dzień i pójść spać. Rozebrał się i stał jeszcze chwilę oparty o parapet, patrząc przez okno. Nagle okazało się, że wena wróciła, co - jak później tłumaczył - było spowodowane nieświadomym ocieraniem się o parapet genitaliami.




Balzak poszedł jeszcze dalej i oprócz wspomnianego maratonu kawowego za źródło natchnienia służyła mu masturbacja - doprowadzał się do stanu tuż przed orgazmem, gdyż ten powodował u niego - jak sam twierdził - zubożenie kreatywności.




Inny pogląd w kwestii orgazmów miał belgijski pisarz Georges Simenon, który każdego dnia potrzebował seksu bardziej niż powietrza. W ciągu swojego życia przespał się - jak sam oszacował - z ok. 10 tys. kobiet (choć jego druga żona nie była w tej kwestii zgodna, ustalając liczbę jego kochanek na ok. 1200).


Oglądany: 99606x | Komentarzy: 22 | Okejek: 372 osób

Dobra, dobra. Chwila. Chcesz sobie skomentować lub ocenić komentujących?

Zaloguj się lub zarejestruj jako nieustraszony bojownik walczący z powagą
Najpotworniejsze ostatnio
Najnowsze artykuły

27.04

26.04

Starsze historie

Sprawdź swoją wiedzę!
Jak to drzewiej bywało