Szukaj Pokaż menu
Witaj nieznajomy(a) zaloguj się lub dołącz do nas
…NIECODZIENNIK SATYRYCZNO-PROWOKUJĄCY

Autentyki CDXLI - Niepotrzebnie pytała

63 330  
235   4  
Dziś o dziwnie kojarzącym się programie, o tym, że zimno wcale nie jest takie złe, awanturze u szefa i moherze w Biedronce.

PROGRAM NIE DO PRZYJĘCIA


Ładnych parę lat temu firma nabyła specjalny program, bazę danych. Przyjechała dziewczyna, przedstawicielka wykonawcy, żeby to wiekopomne dzieło zaprezentować.
Zachwytów, mówiąc delikatnie, nie było (interfejs był mocno upierdliwy), ale siedzimy, słuchamy, a ona się produkuje.
Na przycisku służącym do zatwierdzania poleceń był taki czerwony znaczek, tzw. ptaszek, a na przycisku do wychodzenia z danego okna programu była sylwetka idącego ludzika. Dziewczyna nazywała go chłopczykiem.
Prezentacja trwa już ze 20 minut i co trochę "Zatwierdzamy ptaszkiem, wychodzimy chłopczykiem".
W pewnym momencie mój kierownik rzuca:
- Ten program dla mnie jest zupełnie nie do przyjęcia.
Dziewczyna (zdziwiona):
- Jak to? Dlaczego?
Kierownik (z kamienną twarzą)
- Bo ciągle każecie mi wychodzić z chłopczykiem i bawić się czerwonym ptaszkiem.

by kocur_amber

* * * * *

ZIMNO CZYNI CUDA

Awaria na sieci ciepłowniczej kilka dni temu.
W wykopie pracownik zasuwa szpadlem, że tylko grudy ziemi fruwają, a przy wykopie (tradycyjnie) stoi drugi.
Po chwili woła: "Zmiana! Wyłaź, już dość się ugrzałeś."

by kocur_amber

* * * * *

AKADEMIA POLICYJNA

Znajomy zaczął od niedawna szkolić się na stróża prawa i gdy tylko dostał przepustkę podreptaliśmy z nim na piwo. Oprócz wielu ciekawych i dziwnych rzeczy opowiedział też pewną historię. Pewnego razu gdy wracał ze stołówki za znajomym, ów znajomek stwierdził na głos "Ale fallusie buraczki były". Na jego nieszczęście tuż obok stał sierżant, który to nagrodził go za te słowa obowiązkiem napisania referatu dotyczącego jego stosunku do kantynowych buraczków. Na szczęście chłopaki mu pomogły i już kolejnego dnia zapukał do drzwi sierżanta. W pomieszczeniu oprócz samego sierżanta siedział także komisarz konsumujący akurat (chyba) bułkę. Gdy tylko wszedł od razu wypalił "Dzień dobry, panie sierżancie przyniosłem referat", na co sierżant zbeształ go straszliwie, że zero szacunku i ma wyjść i wejść raz jeszcze. (W Policji jak w wojsku, żeby zagadać do niższego stopniem, trzeba poprosić o pozwolenie tego, który ma wyższy). Chłopina zatem wyszedł, puka, wchodzi, spogląda na komisarza i wypala "Smacznego, ja w sprawie referatu".

by Sawpel

* * * * *

MORSKIE OPOWIEŚCI - LIZBONA 1978

Wracaliśmy ODKRYWCĄ z wieloetapowego rejsu zimowego po Morzu Śródziemnym organizowanego przez Harcerski Ośrodek Wodny w Warszawie z zepsutym silnikiem i w prawie bezwietrznej pogodzie.

W Lizbonie udało nam się zacumować w Doco di Bon Succeso przy pomoście policyjnym, bo była niedziela i nikt nam tego nie zabronił. Nie było co prawda dostępu do toalety, ale na trawniku leżał wąż gumowy podłączony do kranu i w ten sposób (był lipiec) udało się nam wykąpać. Oczywiście toalety nie mieliśmy również na jachcie, więc w pewnym momencie powstał problem w związku z którym udaliśmy się po informację do bosmana portu.

Niestety bosman znał tylko portugalski, ale nasz kapitan, który był kiedyś na praktyce w Rzymie, mówił trochę po włosku i jakoś się z nim dogadał, w wyniku czego bosman zaprosił nas do swojego samochodu i powiózł do miasta. Byliśmy nieco zaskoczeni, ale nasz kapitan sprawiał wrażenie, że w pełni kontroluje sytuację. W końcu zajechaliśmy, samochód zatrzymał się przed jakąś bramą a bosman wskazał na nią szerokim gestem. Wpadamy w pośpiechu, a tam... Był sklep z urządzeniami sanitarnymi, gdzie toaletę mogliśmy KUPIĆ a nie UŻYĆ.

Zawróciłem pierwszy i dotarłem do samochodu na ugiętych nogach ściskając oburącz pośladki i robiąc oczywiście odpowiednią minę. Bosman zrozumiał! Najpierw wybuchł śmiechem a potem pospiesznie zawiózł nas z powrotem do portu, gdzie w bosmanacie miał dwie toalety.

by Bladerunner

* * * * *

A teraz chwila przerwy na stare dobre czasy, czyli wspominki sprzed 300 odcinków. Tak, to się działo prawie 6 lat temu.

NAKLEJKA

Mieliśmy my sobie biuro, za ścianą którego mieścił się sklep. Taki z serii "To i Owo" - wszystko tam można było kupić... Był np. serek 6 różnych firm... ale tylko czosnkowy. Była sprzedawczyni, która jak zaprogramowana, 6 razy dziennie, mówiła "miłego dnia"... Ale to mało istotne, sklep upadł. W związku z powyższym, udało nam się wynająć owo pomieszczenie i powiększyć sobie biuro. Przesunęliśmy wejście tak, że wchodzi się do nas jak do byłego sklepu. Mam swoją izolatkę zaraz za tymi drzwiami, jestem jak firewall... Ale do czego zmierzam... Na drzwiach prowadzących do mojego gniazdka, jest przyklejona naklejka, której za Chiny ludowe nie potrafię odkleić, a i moi współpracownicy jakoś się do tego nie kwapią... Na wyżej wspomnianej naklejce widnieje napis:

"TU MNIE DOŁADUJESZ"

by KrissDeValnor

* * * * *

I NA TO ZNAJDZIE SIĘ RADA

Siedzimy sobie z kumplem przy garażu i grzebiemy w moim wehikule. Znaczy w moim samochodzie, wehikułem zwanym.
Dodać należy, że:
- Od 2 dni w silniczku się maczaliśmy;
- 20 minut temu wehikuł został pięknie umyty;
- Jutro jedziemy do naszych przyjaciół za miedzę;
- No ale jeszcze ostatnie poprawki, regulacje itp. itd.
Wszystko już cacy, chodzi motorek jak cud-miód marzenie.
Aaaaaa, ale zamiast maski, mój wehikuł ma taką plandekę zakładaną.
Se to "majtki" nazwałam. No i od początku grzebania w silniczku "majtki" nie zostały założone (a tym samym i nie umyte).
Wracając do garaży i ostatnich regulacji, taki oto dialog się wywiązał pomiędzy mną i moim kolegą M:
- Wiesz co M, jutro chyba bez majtek pojadę. Brudne są.
- Oj, tam, wytrzesz szmatą...
Sąsiad tam obok w garażu będący, wysunął ino łeb zza ledwie uchylonych drzwi i popatrzył... Boże! Jak ON patrzył!... Na nas, patrzył...

by AgwazGG

* * * * *

JEST TAKA DZIWNA STACJA...

(W nawiasach podano efekt słuchowy)
Mój znajomy pracuje na stacji benzynowej. Ostatnio zostały zatrudnione nowe pracownice, które przynoszą "starym" pracownikom mnóstwo uciechy.
Wchodzi gostek w płaszczyku - marynareczka, jednym słowem inteligencik.
- Poproszę paczkę Marlboro i zapałki.
Panna bierze Marlboro, macha przed czytnikiem kodów paskowych, czytnik łapie i nabija na kasę. Ponieważ na niektórych produktach np. zapałkach, czytnik nie "chwyta" i trzeba produkt wstukać z klawiatury kompa, panna rzuca:
- Zapałek nie ma.
- Ale widzę za panią.
- A, tak, rzeczywiście.
Oczywiście czytnik nie daje rady. Panna macha zapałkami jak szalona. W końcu zniecierpliwiony gostek rzuca:
- Co pani robi?!
- Zczytuję (szczytuję)!
- Słucham?!
- No przecież widzi pan, że zczytuję (szczytuję)!
Po chwili:
- Wie pan co? Zrobię to ręcznie. Będzie szybciej.
Facet wychodząc:
- Dziwna ta stacja!
Kumpel spłynął po półkach, a jego znajoma wybiegła z budynku i ryczała za rogiem.

by Bazyl3


I powracamy do autentyków teraźniejszych:


* * * * *

W GABINECIE SZEFA


Nasz newsroom bezpośrednio sąsiaduje z gabinetem szefa, więc tradycyjnie gdy ktoś ma "zjebkę" - to wszyscy o tym od razu wiedzą.

Tym razem poszedł kolega, no i chcąc nie chcąc przez kwadrans słyszeliśmy przytłumione głosy, które nie pozostawiały wiele do wyobraźni co do tego jak potężny "o-pe-er" właśnie dostaje.

Kwadrans mija.
Otwierają się drzwi do gabinetu szefa.
Wychodzi kolega zamykając drzwi za sobą.
Jest blady jak śmierć.
Patrzy na nas.
My patrzymy na niego.
Coś błyska w jego oczach.
Zamaszystym gestem otrzepuje kolana...
(w domyśle - "właśnie podniosłem się z klęczek")
...i wzdycha.
- Ku*wa! Ale mu dopier**liłem!

by radziczek

* * * * *

INŻYNIER WIE LEPIEJ

Pracowałem kiedyś w jednym banków (już go nie ma zresztą), w czasach boom'u na otwieranie przez banki małych 3-5 osobowych placówek, których teraz wszędzie pełno. Plan zatwierdzony, terminy gonią, więc wszystko robione na ostatnią chwilę: malarze malują, elektrycy kończą instalację, goście od alarmów robią swoje, my (informatycy) zwozimy i instalujemy sprzęt - ogólnie masakra.
Na zewnątrz ekipa montuje eleganckie logo banku w postaci podświetlanego panelu w kształcie półkola ułożonego zaokrągloną częścią do dołu. Wynikł problem: w środku są świetlówki i jak pada deszcz to zbiera się woda i może być zwarcie, albo coś gorszego - spadnie komuś na głowę pod ciężarem tejże wody na ten przykład... Inżynier nadzorujący zalecił więc nawiercić dziurę w dolnej części, coby woda zgodnie z prawami fizyki swobodnie odpływała... Tak zrobiono.
Niestety pojawił się nowy problem: logo wisi nad wejściem do banku, więc woda będzie kapać dokładnie na głowy szanownych klientów. Zgłoszono ten fakt inżynierowi...

Przyjeżdżam następnego dnia, a monterzy kładą się ze śmiechu, więc pytam o co chodzi. Otóż inżynier zalecił PRZESUNĄĆ dziurę w bok, żeby woda nie spływała centralnie na wejście...
No i komentarz jednego z chłopaków:
"Z dziurą nie problem - zakleimy starą, wywiercimy drugą wyżej z boku. Tylko kto qwa zadzwoni do tego geniusza zapytać jak przekonać wodę, żeby zechciała do tej nowej dziury płynąć pod górę?"

by quba11x

* * * * *

OT NIE POMYŚLELI

Robiłem zakupy w stolicy dolnego śląska w znanej sieci na literkę "B" . Towar wyłożony na taśmę, kasjerka zaczyna kasować. Za mną wyczułem krzątaninę, obracam się patrzę... moher. Moher wyraźnie czymś zaniepokojony, ale w sumie kulturalnie nie wtranżala się kobiecie w pracę ani ludziom w kolejkę, rozglądając się na prawo i lewo poczekała, aż kasjerka dopełni swoich czynności. W momencie pomiędzy wyciągnięciem pieniędzy, a podaniem ich kasjerce rozwija się dialog
[M]: A znicze i wkłady, to gdzie państwo macie? Bo zawsze były tu przy kasie, a teraz nie ma...
[K]:  (bardzo grzecznie bo to w sumie osoba starsza) Jak Pani się odwróci i pójdzie w ostatnią alejką po lewej, to znajdzie Pani znicze i wkłady koło pieluch.
[M]: (z pełnym oburzeniem) Wy się Boga nie boicie! Znicze, które na cmentarzu będą stać, koło pieluch kładziecie!
Mina kasjerki i moja - bezcenna... Zanim opanowaliśmy zdziwienie odpowiedzią moher zapadł się pod ziemię...

by tomek_osw

* * * * *

NIEPOTRZEBNIE PYTAŁA


To cudowne uczucie, gdy po dziewięciu wspólnych latach wiesz, że nic się miedzy wami nie zmieniło.

Idziemy spać, ja miotam się wciąż po mieszkaniu, Kuba już leży. Gromkim szeptem pytam:
- Kochanie nie wiesz, gdzie jest moja komórka?
- Ale która, bo nie wiem, czy chcesz pomyśleć, czy zadzwonić?

by krolowa_sniegu

Chcesz poczytać więcej autentyków, wejdź na nasze forum "Kawałki mięsne". Jeżeli chciałbyś opowiedzieć jakąś zabawną historię ze swojego życia, możesz zrobić to na forum (koniecznie zaznaczając przy wątku taki znaczek: ), lub wysłać ją TYM TAJNYM KANAŁEM W tytule maila wpisz Autentyk.


Oglądany: 63330x | Komentarzy: 4 | Okejek: 235 osób

Dobra, dobra. Chwila. Chcesz sobie skomentować lub ocenić komentujących?

Zaloguj się lub zarejestruj jako nieustraszony bojownik walczący z powagą
Najpotworniejsze ostatnio
Najnowsze artykuły

27.04

26.04

Starsze historie

Sprawdź swoją wiedzę!
Jak to drzewiej bywało