Ledwie Marianna weszła do lasu od razu usłyszała jakieś odgłosy. Stuk puk stuk puk i tak na przemian. Marianna bystrością umysłu nie grzeszyła, lecz wyobraźni o dziwo pan Bóg jej nie poskąpił, więc zaczęła sobie imaginować co też tam stuka – pewnie to kowale w kuźni, albo jej matka tłucze mięso na kotlety, a może sąsiad wbija w ścianę gwoździe.
Jakoż doszła do polany i ujrzała sprawcę. To dzięcioł pierdzielił dziobem w sosnę.