gogasroga
·
10 listopada 2021 05:16
74 490
386
175
Jestem psychologiem i chciałabym się podzielić pewnym niepokojącym zjawiskiem, tak ku refleksji. Do tego tekstu zmotywowała mnie obserwacja koleżanek, pacjentów, a także kilku artykułów z portali internetowych. Będę pisała przede wszystkim o młodzieży i o trudnościach, jakie młodzież dotykają. I artykuł jest naprawdę poważny!
Od dawien dawna śmieszkujemy sobie z młodszych pokoleń. Jest to normalne. I powszechne. Za przykład może posłużyć pewna gliniana płytka sprzed 5 tysięcy lat. Kiedy ją odszyfrowano, odkryto, że treść dotyczyła narzekań starszego pokolenia na to młodsze. Tymże konfliktem byliśmy katowani na lekcjach języka polskiego, a najsłynniejszy to chyba ten pomiędzy oświeceniowcami i romantykami (sławne Mickiewiczowskie „szkiełko i oko”).
No i my też tak sobie śmieszkujemy i znając realia tysiącleci, nic sobie z tego nie robiłam. Do teraz.
Rodzice-helikoptery
Natknęłam się na artykuł, w którym opisywano nadmierne zaangażowanie rodziców w naukę młodzieży. To zaangażowanie było tak silne, że rodzice podpowiadali nastoletnim dzieciom na sprawdzianach w tracie nauki zdalnej, tworzyli im ściągi na stacjonarne klasówki i jawnie się do tego przyznawali na wspólnym rodzicielskim komunikatorze. Na tymże komunikatorze spamowali innych rodziców pytaniami o prace domowe i ich rozwiązania, pytając wprost: „jak rozwiązaliście zadanie z fizyki”. Głosy rozsądku wzywające do opamiętania się, wszak uczeń 8 klasy powinien już samodzielnie zadbać o swoje lekcje, spotykały się z atakiem lub odrzuceniem. I jest to spójne z tym, co zaobserwowałam w praktyce zawodowej. Wielokrotnie rodzice skarżyli mi się na to, że ich dzieci nie chcą się uczyć, że muszą teraz przeczytać daną lekturę, by pomóc dziecku w omawianiu jej; pytali co zrobić, by się uczyły, czy to nie jest jakieś ADHD, że dziecko woli spotkać się z kolegami czy pograć na sprzęcie zamiast się uczyć. Ci sami rodzice wręczali dwulatkowi tableta, by mieć chwilę spokoju, ale to już inna kwestia. Wielu rodziców kilkakrotnie w ciągu dnia zagląda w Librusa, niektóry przyznają wprost, że korzystają z niego częściej niż z Facebooka, a nawet sami wypełniają polecenia nauczycieli. I tak czternastoletni Janek nie musi martwić się o blok w plecaku czy zeszyt do nut, bo plecak ma już dawno spakowany. Praca na plastykę? Prezentacja? Zrobi mama, która potem wyleje żale na Facebooku, że jej bąbelek w konkursie nie jest na podium, a wygrały jakieś bazgroły. I tenże bąbelek będzie miał problemy z podjęciem jakiejkolwiek decyzji w dorosłości.
Pandemia
Psychologiczne gabinety pękają w szwach. Tak, pandemia mocno namieszała. Jak to się przejawia u młodzieży? Wróćcie pamięcią do tych lockdownowych przedłużających się monotonnych dni. Czasem ciężko było je sobie zaplanować, prawda? A co dopiero nastolatek, którego lekcje o określonych godzinach mają uczyć dyscypliny. Którego organizm jest jedną wielką mieszanką hormonalną (a za zegar biologiczny odpowiadają właśnie hormony). Do tego dochodzi presja w szkole, czasem rywalizacja. Nie wiem, czy zdajecie sobie z tego sprawę, ale już pierwszoklasiści szkół średnich są straszeni maturą. Drodzy dorośli, czy ktoś Was straszy tym, co będzie za 4 lata? Studenci, czy straszą Was obroną pracy magisterskiej już na pierwszym roku? Mnie nie straszyli. I sądzę, że młodzieży można by tego rodzaju stres oszczędzić. A do tego dochodzą social media. Młodzież naprawdę robi sobie głupie fotki, przerabia je, tworzy memy i udostępnia bez zgody i wiedzy osoby umieszczonej na zdjęciu. Podkreślam to, bo do nie dawna byłam pewna, że opowieści o tym to przesada. To nie jest przesada. I to wiąże się z ogromnym lękiem wśród nastolatków – co będzie, jeśli to ja się stanę ofiarą takiego zdjęcia? Tak, wiem, wydaje się to błahym problemem, ale dla nich to poważny kłopot. Który bywa bagatelizowany przez dorosłych, a to powoduje, że czują się niezrozumiani i uciekają w inne sposoby rozładowania napięcia.
Domyślacie się jakie?
Używki
Od niedawna obserwuję postępujący trend, zakrywany teorią o
kompletnym braku skutków ubocznych, czyli palenie marihuany. UWAGA: odezwa do
rodziców: nie znam ŻADNEGO nastolatka, który nigdy nie próbował marihuany… taka
ciekawostka, choć nie znam wszystkich. I potem zdziwienie, że dziecko nie może się
skupić (pewnie to ADHD), ogranicza kontakty z innymi (AUTYZM! To pewnie przez szczepionkę*)
lub ma objawy schizofrenii. Marihuana może powodować urojenia o charakterze prześladowanym
oraz stany odrealnienia, opisywane jako bardzo nieprzyjemne. Alkohol jest u młodzieży
tak powszechny, że część nawet nie obawia się przyznać, że sobie na imprezkach
popija. A jak będzie w domu wpadka –
dziecko spotyka się z karą. I jest
zdezorientowane, nigdy nie miało zakazów, a nagle ma ich mnóstwo. Buntuje się,
nie rozumie, więc zaczyna kłamać. Rodzic wierzy, pozwala na więcej, ale
kłamstwo wychodzi na jaw. Dziecko nie jest nauczone odpowiedzialności za swoje
błędy, więc znowu kłamie i zrzuca odpowiedzialność. Na kolegów, na nauczycieli,
na szkołę lub na „bardzo poważne problemy”. Rodzice słysząc to biegną do
psychologa, bo co to za problemy? Pewnie gwałt, prześladowanie w szkole. Albo
homoseksualizm. A to po prostu efekt lęków rodziców i wynikającej z nich
zaniedbanej komunikacji w rodzinie.
- Ale przecież moje dziecko by mnie nie okłamało, to musi
coś być!
Mimo wszystko dobrze, jeśli nastolatek trafi na dobrego
psychologa. Nawet jeśli ten „bardzo duży problem” to strach przed
przyznaniem
się rodzicom, że sobie popija na imprezach, bo tak się bawią jego rówieśnicy i
on też tak chce.
Zaburzenia
To nie jest tak, że zaburzeń nie ma. Ich jest naprawdę wiele.
Młodzieży dokuczają przede wszystkim zaburzenia lękowe i depresyjne oraz coraz
częściej występujące próby samobójcze. Te ostatnie zajmują piąte miejsce
przyczyn zgonów wśród polskich nastolatków. To poważny problem. Do tego dochodzi
mało psychiatrów dziecięcych, co skutkuje zamykaniem dziecięcych oddziałów psychiatrycznych.
W Polsce mamy niewiele ponad 400 lekarzy psychiatrów dziecięcych. Nie każde
województwo posiada dziecięcy oddział psychiatryczny. Na pobyt w tymże czeka
około 600 nieletnich. Dobrym znakiem jest wyróżniająca się wysoka
samoświadomość młodzieży w kwestii zdrowia psychicznego. O najczęstszych
przyczynach
trudności dotykających młodzież napisałam w poprzednim akapicie, tu jednak
chciałabym wrócić do tego pierwszego. Jeszcze do niedawna uważano, że podstawą zaburzeń
u młodzieży są rodzice angażujący się w zapewnienie im jak najlepszych warunków
bytowych kosztem uwagi i wsparcia emocjonalnego. Ten problem dalej występuje. Pojawił
się jednak drugi – zbyt nadopiekuńczy rodzice. Tak bardzo, że do gabinetu
potrafi przyjść młody dorosły z mamą, która sama odpowiada na pytania skierowane
bezpośrednio do dziecka, nawet na takie jak: „co się stało, że pan/pani tak
wtedy zareagował/a”. Czy wizyty rodziców w dziekanacie na studiach. Czy
ogarnianie dorosłym dzieciom pracy. Owszem, to piękne, że rodzic kocha i chce
pomagać, że się troszczy. To piękne, że młody człowiek ma do kogo zwrócić się
po pomoc. Ale
to wciąż podawanie ryby, a nie wędki. A człowiek ma już ponad 20
lat.
Zalecenia
Przedstawiłam dość pesymistyczny obraz. Jest związany z
zawężeniem mojej uwagi, bo jednak przeważnie mam do czynienia z osobami przejawiającymi
trudności. Wiem, że nie reprezentuję tym opisem całości społeczeństwa. Nie wiem
jednak, o jak licznej grupie piszę. Mam nadzieję, że o małym procencie. Co
zrobić, by zapobiec tego rodzaju problemom?
a) Rozmawiać – z dzieckiem można rozmawiać. Nie
dyskutować, zrzucać na niego sprawczość, lecz rozmawiać o jego emocjach.
Informować go o decyzji dorosłego i pytać go, co w związku z tym czuje. Młodsi
mogą mieć problem
z taką abstrakcją jak emocje, więc można ich zapytać, ja to
odbiera w ciele (ciepło/zimno, ucisk). Można zapytać, co ma ochotę zrobić, np.
kiedy słyszy, że rodzice nie będą mieszkali razem i zapewnić go o bezwarunkowym
wsparciu.
b) Stawiać granice – to OK, że dziecku trzeba
wyznaczyć jakieś zasady. Jest to bardziej OK niż ich brak. Dziecko dzięki temu
uczy się, że w życiu dorosłym będą trudności, że będzie musiał się postarać,
by je przekroczyć lub zaakceptować fakt, że niektórych się nie da przekroczyć.
c) Jeszcze raz rozmawiać – jeśli dziecko kogoś
uderzy, nie krzycz na nie, nie wyzywaj, nie porównuj do dziecka sąsiadki.
Zapytaj, co się stało, że to zrobił, jak ono by się czuło, gdyby ktoś tak je tak
potraktował. I postaw granicę.
d) Nie rób z dziecka strony – jeśli ci się nie
układa
z drugą połówką, dziecko NIE MOŻE być stroną. Nie można robić z niego kabla
telefonicznego (przekaż matce, że…), wmawiać mu, że tatuś go nie kocha, bo poszedł
do innej pani, a już na pewno nie wolno zwalać na dziecko winy za problemy w
domu (bo mama w wieku 18 lat zaszła w nieplanowaną ciążę i to wina dziecka, że
się jej życie inaczej ułożyło). Każde takie zachowanie wzbudza poczucie winy, a
jak już się ta emocja w nas zadomowi, mamy prostą drogę do prób samobójczych.
e) Postaraj się nie dawać nastolatkowi gotowych
rozwiązań, tylko wskazówki. Pytaj go, jak było w szkole, czy wszystko OK, jeśli
nie, to co się dzieje, zapewnij go o wsparciu, lecz spróbuj go nakierować na
rozwiązanie. Pytaj, jak ten problem rozwiązałby jakiś jego autorytet (ktoś z serialu,
gry), jaki jest idealny scenariusz
danego problemu, a jaki najgorszy, jakie
rozwiązania mu przychodzą do głowy, plusy i minusy. To wymaga czasu, ale da dziecku poczucie,
że jest wspierane, a rodzicowi, że pomaga, a jednocześnie wychowuje.
Nie chciałam brzmieć jak ksiądz na ambonie, nie chciałam
straszyć jak ci nauczyciele przed maturą. Wierzę, że jako społeczeństwo jakoś
sobie poradzimy, ale wierzę też, że zawsze może być lepiej. Być może ten artykuł
komuś coś uzmysłowi albo komuś pomoże.
*Całościowe zaburzenia rozwoju diagnozujemy, gdy objawy pojawią się w pierwszych trzech latach życia. Tylko i wyłącznie. Jak coś się pojawi później, nie będzie to
autyzm.
Dobra, dobra. Chwila. Chcesz sobie skomentować lub ocenić komentujących?
Zaloguj się lub zarejestruj jako nieustraszony bojownik walczący z powagą