Szukaj Pokaż menu

Z pamiętnika angielskiego marynarza

29 934  
5   20  
Kliknij i zobacz więcej!Za chwilę przekonasz się, że twórcy programów typu reality show o życiu na wyspie tak naprawdę nie mają zielonego pojęcia jak trudne może być przeżycie tam...

07.01
- Dzisiaj już dziesiąty miesiąc mija, jak biorę udział w tej idiotycznej wyprawie po morzach południowych.

10.01 - Na morzu straszny sztorm. Okręt trzeszczy w szwach... Boże!!! Katastrofa....

11.01 - Obudziłem się na wyspie.

12.01 - Okazało się, że oprócz mnie katastrofę przeżył kucharz i jakaś prostytutka.

15.01 - Okazało się, że kucharz to homoseksualista.

16.01 - Dzisiaj przyszła prostytutka z propozycją zabicia kucharza, żeby zaznać normalnego życia płciowego.

Człowiek groźniejszy od bomby

31 779  
7   53  
Są ludzie, którzy mając tylko widelec są śmiertelnie niebezpieczni, a co dopiero taki o wyglądzie bułgarskiego Nindży skrzyżowanego z Sidem z Epoki Lodowcowej trzymający naładowaną broń...

Kliknij i zobacz więcej!

Wielka księga zabaw traumatycznych LXX

19 537  
2   7  
Ach te oczy. Klikaj!Cyrkiel - prosta niewinna rzecz. Dorosły tatuś - zdawać by się mogło odpowiedzialna osoba. Czterokołowy rowerek - najbezpieczniejsza rzecz pod słońcem. Ale czy aby na pewno? Czytaj, a przekonasz się, że nic nie jest takie, jakby się mogło wydawać.

Nie powtarzajmy tego! Nigdy! Osobom o nie wypaczonej psychice stanowczo odradzamy lekturę, pozostałych zapraszamy, im i tak jest wszystko jedno...

KRZESŁO

W mojej (byłej) szkole, jak to zwykle bywa, jest biblioteka. Mieści się ona na piętrze. Parę metrów od drzwi biblioteki są schody prowadzące na parter. W bibliotece znajdują się krzesła na kółkach, takie, jak większość z nas ma przy biurku. Mój "ekstremalny" kolega z klasy usiadł na jednym z takich krzeseł, kazał innemu otworzyć drzwi od biblioteki i wyjechał na tym krześle na korytarz. Jeździł tak od okna do schodów i z powrotem, robiąc przy tym ruchy jakby jechał na wózku inwalidzkim. Trwało to około minuty.

Zawsze udawało mu się wyrobić na zakręcie przed schodami, oprócz tego ostatniego razu. Poleciał ze schodów razem z krzesłem, na szczęście (lub nieszczęście) skończyło się na niegroźnych obrażeniach i złamanym krześle.

by Kuziox

* * * * *

ROBIN HOOD

Miałem wtedy jakieś 7 lat i wraz ze starszym o siedem lat kuzynem spędzaliśmy pełne uroków i przygód wakacje u mojej babci na wsi. Jako, że Robin Hood wraz ze czterema pancernymi należał do moich idoli, poprosiłem kuzyna żeby zrobił mi łuk z leszczyny. Po jakimś tygodniu go wybłagałem. Gdy owy łuk znalazł się w moich rękach pozostało już tylko wymyślić jakąś odpowiednią zabawe. To akurat przyszło niezwykle łatwo. Postanowiłem, że intruzami w moim Sherwood zostaną kury. Nieświadom mocy mojej leszczynowej broni oddałem parę strzałów w kierunku tubylców znajdujących się na podwórku (trzeba dodac, że zaradny kuzyn strzały robił z trzciny zakończonej gwoździem - "Żeby się lepiej wbijały"). Moi przeciwnicy byli bez szans, dwóch poległo na placu boju jeden ranny uciekł. Gdy dziadek się
dowiedział o mej zabawie nieomal spotkał mnie los kur.

by Padre81

* * * * *

JA ODBIORĘ!

Każdy ma telefon i podejrzewam, że każdy wie, jaką frajdę sprawiało podnoszenie słuchawki, będąc dzieckiem. To było w czwartej klasie podstawówki. Zasypiam przy powtórkach w telewizji, aż w domu rozległ się dźwięczny głos telefonu. Ja jak piorun wyskoczyłem z krzesła i biegiem do telefonu. A, że do upragnionej słuchawki dzielił mnie przedpokój, musiałem pokonać drzwi. Intuicja podpowiadała mi, abym pchnął szybę, a drzwi pod moim naciskiem, same się otworzą. Powinienem przeanalizować to jeszcze raz, lecz telefon wciąż dzwonił. Uderzyłem prawicą w szybę. Szkło osadzone w drewnianej ramie nie wytrzymało mojej szarży. Z zakrwawioną ręką trafiłem do szpitala. Po miesiącu ściągnięto mi 32 szwy. Pamiętajcie, warto używać klamek.

by Niezarejestrowany

* * * * *

ŻUŻEL

Będąc w wieku szkolnym uprawialiśmy z kolegami żużel na rowerach, zwany dzisiaj speedrowerem. Jeździło się zawsze "dookoła czegoś". Wtedy akurat padło na ogródki, czyli kawałek trawnika pod blokiem, ogrodzonego słupkami i łańcuchami. I tak we dwójkę z kolegą zażarcie walczyliśmy, że wylądowałem twarzą na jednym z takich słupków. Krew wylewająca się z moich ust, zaznaczyła klatkę schodową z parteru na trzecie piętro. Skończyło się szczęśliwie na miesięcznym zwolnieniu, opuchniętej twarzy, bo jak pokazały badania i prześwietlenia skończyło się tylko na całkowicie rozharatanym dziąśle. Od tamtej pory żużel uprawialiśmy w miejscach niewidocznych z okien naszych
mieszkań

by Xenir

* * * * *

CYRKIEL

Geografia, 7 klasa szkoły podstawowej (tak tak, czasy przedgimnazjalne). Koleżanka która siedziała przede mną, za coś się na mnie wkurzyła. Niewiele myśląc wzięła do reki cyrkiel i przybiła mi nim niemalże nogę do podłogi. Cyrkiel był z tych starych, komunistycznych z wkładanym ołówkiem, a samo ostrze było długaśne. Przeszło na wylot i wbiło się w płytki podłogi. Koleżanka wyjęła go i jak gdyby nigdy nic wróciła do przepisywania tego co było na tablicy. Skończyło się na zakrwawionym bucie i skarpetce, koleżanka dostała naganę. W sumie cud, że nie naruszyła mi żadnych ścięgien, mięsni czy nerwów.

by Shch00r

* * * * *

Zobacz więcej!

* * * * *

KARTONIK

Będąc prawie dorosłym (13-14 lat) bacznie obserwowałem świat. Zauważyłem, że każdy piechur MUSI kopnąć przedmiot leżący na chodniku. Pomysł szatański - kartonik, do środka cztery cegły i na chodnik. Długo nie musiałem czekać, pierwszy małolat "strzał z buta" karton został w miejscu, a małolat trzymając się za stopę leży i kwiczy. Chwilę potem na horyzoncie ukazała się dziewczynka z zapędami piłkarskimi. Na widok kartonu wzięła potężny rozbieg i przykopała. Biedaczka była w klapkach.

by Niezarejestrowany

* * * * *

BIEG NA ORIENTACJĘ

Było to pewnego letniego popołudnia dosyć już dawno. Jako że wszystkim się wkoło nudziło postanowiliśmy urządzić zawody sprinterskie. Bieżnią była ulica naturalnie. Kiedy przyszła moja kolej i z wielkim zapałem wystartowałem wpadł mi do głowy genialny pomysł: "Super byłoby pobiegać z zamkniętymi oczami". Jak pomyślałem tak zrobiłem. Otworzyłem je dopiero gdy poczułem pobocze pod stopami. Niestety już nic się nie dało zrobić. Skosiłem małe drzewko akacji (a
takie fajne było - i ile kolców) lądując ostatecznie w przydrożnym rowie pełnym pokrzyw. Oczywiście piecze wszystko a z ręki, nóg, i głowy krew kapie. Oczywiście wygrałem konkurs ale na najgłupszą rzecz jaką się zrobi owych
wakacji - byłem niepokonany a delikatne blizny dł. ok. 15cm nie przeszkadzają już tak bardzo.

by Mgrzes

* * * * *

KOREK

Lat miałem wtedy z jakieś 8 i od jakiś 3 silne ciągoty do wszystkiego co pali się efektownie, wybucha bądź produkuje dużo dymu. Moi rodziciele wiedząc o tym, kategorycznie zabraniali mi wszystkich tych rozrywek w trosce do dobytek i moje zdrowie. Miałem Ci ja jednak kolegę, którego rodzice nie wiedzieli o jego, podobnym do mojego, hobby. Pewnego dnia kolega ów podzielił się ze mną swoja najnowszą zdobyczą: korkiem do korkowca. Przekazanie odbyło się w pełnej konspiracji: on schował go w naszej "bazie", ja odebrałem nie widząc się z nim. Wszystko byłoby OK gdyby nie fakt, iż nie zostawił mi żadnych instrukcji. W związku z tym, że tekturowe opakowanie owego korka kojarzyło mi się z opakowaniem, które należy zdjąć więc zacząłem je zdejmować. Jakoś mi nie szło. W końcu znalazłem jakiś drucik i spróbowałem wydłubać zawartość. Efekt: brak prawej brwi i rzęs prawego oka, poharatana twarz i spore ilości tektury w ranach. Szybki powrót do domu i oczywiście spać. Moja rodzicielka nie była jednak na tyle naiwna, żeby uwierzyć w to, że po prostu chce mi się spać o 16. Oczywiście "byłem chory", więc wizyta domowa: Lekarz o dziwo nie chciał uwierzyć w nagły atak ospy wietrznej. Mama też jakoś nie chciała...

by Qlfon

* * * * *

ROWEREK  - KILLER

Działo się to w zamierzchłych czasach, kiedy dzieci wychodziły bez obstawy dorosłych na osiedlowe podwórka, a zapewnienie bezpieczeństwa polegało na tym, że starsze dzieciaki trzymały pieczę nad gównarzerią. Tego pięknego majowego dnia rodzina świętowała moje imieniny, a ja bawiłam się z koleżanką na podwórku. Zabawa była raczej jednostronna i polegała na tym, że koleżanka jeździła na swoim czterokołowcu (miałyśmy po 5 lat), a ja biegłam obok. W pewnej chwili Iwonka zahamowała gwałtownie, ja nie zdążyłam i potykając się o element mocujący dodatkowe kółko przejechałam kolanami po betonie. Bolało. Nie zdążyłam wydać z siebie żadnego dźwięku, ponieważ przerażone starsze koleżanki zatkały mi gębę i zawlokły pod drzwi. Zadzwoniły, zluzowały knebel i uciekły. Dalej było normalnie: moje wrzaski i łzy, lament rodziny, wsadzenie mnie do wanny (krew się lała), poszukiwanie trzeźwego sąsiada z samochodem (interwencja chirurga konieczna w ocenie mojej mamy), sprowadzenie sąsiadki prawdziwej pielęgniarki w celu realnej oceny sytuacji i udzielenia mi pomocy. Pamiętam, że w malutkiej łazience miotali się: sąsiadka, rodzice, babcia, dwie ciotki i dziadek, który podawał komuś buteleczkę z ciemnego szkła. Skojarzyłam momentalnie. Jodyna.
Łzy bólu przeszły w donośny, histeryczny ryk:
- Dobijcie mnie! Dobijcie mnie!

by Niezarejestrowana

* * * * *

STARY A GŁUPI

CYRK

Opowiadanie uzyskało moje wyróżnienie. Dlaczego? Czytaj koniecznie...


Było to lat temu 25, mój ojciec postanowił bawić się ze mną w cyrk, a w szczególności w miotacza nożami. Ustawił syna pod drzwiami łazienki i sam markował rzuty nożem kuchennym. Matka stała za ojcem i przyklaskiwała udając oszołomioną przedstawieniem widownie.

Być może są osoby które pamiętają takie kuchenne noże z plastikową rączką. Otóż po którymś "marknięciu" rzutu ostrze wysunęło się z plastikowej rączki i poszybowało w moją stronę. Prędkość była tak duża ze nawet tego nie zauważyłem. Wbiło się tuż obok mojej głowy na wysokości uszu. Bardzo, bardzo blisko. Huk i furkot wbijającego się noża sprawił ze nóżki ugięły się pod moim 7 letnim ciałkiem. Upadając na podłogę kątem oka zobaczyłem upadająca matkę z drugiej strony przedpokoju.

Ojciec opowiadał później, że przez kilka chwil osłupienia i przerażenia zastanawiał się kogo z zemdlałych podnieść w pierwszej kolejności. Żonę czy dziecko. Wybrał żonę. Pewnie się jej bał.

Aha. Mieliśmy w domu tez atrapy krótkich, afrykańskich dzid, zastanawiam się czy było by zabawniej gdybyśmy bawili się np. w polowanie.

by Beeq

Traumatycy, wzywam Was! Opisujcie i wysyłajcie! Świat i strona główna Joe Monster należy do Was. Przeżyłeś traumatyczną przygodę i chcesz, aby świat się o niej dowiedział? Nic prostszego! Klikaj w ten linek i pisz!

2
Udostępnij na Facebooku
Następny
Przejdź do artykułu Człowiek groźniejszy od bomby
Podobne artykuły
Przejdź do artykułu Mistrzowie Internetu – Aktywiszcze u lekarza
Przejdź do artykułu Lansky: Wspomnienia kierownika wesołej budowy II
Przejdź do artykułu Idioci są wśród nas IV
Przejdź do artykułu Lansky: Wspomnienia kierownika wesołej budowy I
Przejdź do artykułu Każda rodzina ma jedną, bardzo dziwną zasadę - internauci postanowili podzielić się swoimi
Przejdź do artykułu Lansky: Kierownik po godzinach
Przejdź do artykułu Faktopedia – Wyjątkowe wkładki do butów
Przejdź do artykułu Mundialowe wpadki komentatorów III
Przejdź do artykułu Bojownicze dzienniczki XX

Dobra, dobra. Chwila. Chcesz sobie skomentować lub ocenić komentujących?

Zaloguj się lub zarejestruj jako nieustraszony bojownik walczący z powagą