Mimo że o istnieniu Ceres wiedzieliśmy od XIX wieku, dopiero w 2014 roku teleskop Hubble'a odkrył na jego powierzchni tajemnicze zjawisko. Na powierzchni skalistej planety karłowatej spostrzeżono białe plamy odbijające słoneczne światło. Po dłuższych obserwacjach okazało się, że jest ich ponad 130.


W marcu 2015 roku na orbitę Ceres dotarła sonda Dawn (wystrzelona w 2007), która miała za zadanie dokładnie zbadać powierzchnię karłowatej planety znajdującej się w pasie planetoid pomiędzy Jowiszem i Marsem. Sonda zaczęła przesyłać zdjęcia o niespotykanej dotychczas jakości, ale zamiast wyjaśnić zagadkę białych plam, spowodowały one jedynie pojawienie się dodatkowych pytań.


Astronomowie zaczęli stawiać kolejne hipotezy o charakterze i pochodzeniu plam. Oczywiście nie zabrakło też głosów (niekoniecznie naukowych) mówiących, że źródłem ich pochodzenia jest jakaś pozaziemska cywilizacja. Ale najbardziej prawdopodobne teorie mówiły o złożach lodu (być może wyrzuconego na powierzchnię po uderzeniu jakiegoś obiektu), soli, aktywnych wulkanów czy gejzerów. Zdjęcia, mimo że w naprawdę zachwycającej jakości, nadal nie dawały jednoznacznej odpowiedzi.


Na początku grudnia 2015 roku eksperci NASA JPL oświadczyli, że zidentyfikowali substancję zalegającą na powierzchni. Według nich jest to sól, a dokładniej siarczan magnezu, który jest heksahydratem. Podobny związek, siarczan magnezu, ale heptahydrat (epsomit), jest popularny na Ziemi i jest dostępny w każdej aptece.



Dodatkowo NASA udostępniła rendery zdjęć z sondy Dawn tworzące efekt przelotu nad powierzchnią Ceres. Zdjęcia zostały sztucznie pokolorowane, aby uwydatnić różnice wysokości oraz typu podłoża.



Źródła: 1, 2, 3.