I kolejny rzut głupich zabaw. Nawet nie zdawałem sobie sprawy, że można mieć ich aż tyle...Zabawa w napad:
Raz walkę rozpoczynałam ja, innym razem moja młodsza siostra, lecz zawsze koniec wyglądał tak samo: kneblowałam ją własnymi skarpetami.
Huśtawkowe drzewo:
Zbierały się wszystkie dzieci z okolicy, ok.10 osób, pod dość okazałym dębem (dodam, że wszystko działo się na wsi i place zabaw były nam obce). Najwyższa osoba miała za zadanie dosięgnąć gałąź - a nie było to takie proste, naciągaliśmy ją jak najbliżej ziemi. Jedna osoba siadała okrakiem na szczycie konara, reszta bokiem po jego długości, tak aby na tzw. trzy cztery jednocześnie zeskoczyć.
Dobra, dobra. Chwila. Chcesz sobie skomentować lub ocenić komentujących?
Zaloguj się lub zarejestruj jako nieustraszony bojownik walczący z powagą